czwartek, 3 września 2015

Rozdział 7 "Ponowne spotkanie ."

Gdy byłem na głównej drodze biegłem i biegłem. Zostało mi jakieś półtorej godziny do wybranego celu tym tempem. Mijałem drzewa i latarnie w szybkim tempie migały mi przed oczami. Godzinę później, byłem już prawie na miejscu więc postanowiłem minimalnie zwolnić. Pół godziny później dotarłem na miejsce. Wjeżdżając do wioski zmieniłem chód na kłos. Dotarłem pod boksy dla koni i zapłaciłem z góry za kilka godzin pobytu w jednym boksie mojego konia a następnie udałem się na piechotę uliczkami odwiedzonej wcześniej wioski przeze mnie. Gdy byłem na poszukiwanej uliczce wszedłem do budynku. Jest to bar. Dawno nie jadłem w restauracji, miałem już dość tego co gotuje Inoichi i Ino oczywiście nie urażając ich umiejętności kulinarnych, ponieważ dobrze gotują ale ja nie jestem przyzwyczajony do takiego jedzenia. Zamówiłem posiłek, sok i kieliszek sake. Kilka minut odczekałem po czym dostałem zamówienie. Zacząłem konsumować posiłek popijając sake i sokiem. Zauważyłem że ludzie dziwnie patrzą na to jak jem ale nie obchodziło mnie to. Po zjedzeniu udałem się do baru wziąć piwo na wynos i zapłacić za zamówienie. Gdy uregulowałem rachunek i otworzyłem butelkę z cieczą udałem się ku wyjścia. Wyszedłem na zewnątrz i zauważyłem, że uliczką kroczy dziwny koleś z kapturem na głowie. Był w czarnym, długim płaszczu. Nagle się zatrzymał. - Czyżby coś miało się wydarzyć?. - No i wykrakałem, ponieważ ten koleś nagle podniósł ręce na wysokości pasa po czym jakaś magnetyczna siła przeszyła moje ciało a następnie spostrzegłem jak wszystkie gwoździe zostają wyrywane. - Tak jak myślałem pół Ere. Są częściej spotykani od zwykłych Ere. - Pomyślałem następnie ten koleś sterował gwoździami atakując wszystkich w pobliżu nawet mnie. Oczywiście od razu złapałem za rękojeść i zwolniłem czas po czym rozwaliłem pędzące na mnie gwoździe. Wtedy głowa przybysza podniosła się w moją stronę. Widziałem tylko jego nos i buzię. Uśmiechnął się złowieszczo tak jakby mu odpowiadało to że spotkał kogoś do walki.
- Ere czy pół..? - Odezwał się głos jakby starca.
- Nie powinno Cię to obchodzić.. - Syknąłem przeskakując barierkę i stając na przeciwko napastnika. Inni ludzie pochowali się w budynkach.
- Kim jesteś i po co atakujesz tą wioskę?. - Spytałem chłodno.
- Nie powinno Cię to interesować.. - Zaczął mnie przedrzeźniać. Chciał mnie sprowokować.
- Dlaczego taka reakcja mnie nie dziwi?. - Zapytałem retorycznie po czym złapałem za rękojeść.
- Pozycja bitewna wojownika, co? Ale i tak na pewno jesteś Ere lub pół. - Oznajmił po czym ponownie poczułem magnetyczną siłę i różne ostre metalowe przedmioty latały atakując mnie. Broniłem się swoim mieczem, jednak on również jest podatny na moce napastnika i wyrwał mi go.
- Bez niego pokażesz na co Cię tak naprawdę stać. - Odezwał się zauważając moją niechęć do pokazania mocy.
- Bez niego też mogę walczyć. - Wyjaśniłem po czym zwolniłem czas i unikałem ostrzy. W końcu znalazłem lukę i udałem się nią prosto do napastnika ale ten nagle wzleciał ku górze.
- Potrafisz latać?. - Zmarszczyłem brwi po czym dostrzegłem różne metalowe części jego ubioru. - Już rozumiem. - Dodałem.
- Widzę, że natrafiłem na godnego przeciwnika. - Powiedział ale nagle wszystko czym sterował spadło na ziemie, również mój miecz, który się wbił w ziemie. Nie wiedziałem co się dzieje ale nagle spostrzegłem jak kamienna włócznia przebija ciało napastnika. Spadł na ziemie. Spojrzałem na przeciwko siebie i dostrzegłem znajomą twarz.
- A więc znowu się spotykamy. - Odezwałem się do niej jako pierwszy.
- Nie mam czasu...Następnym razem nie wdawaj się w rozmowę z szamanem tylko od razu przebij my serce. - Powiedziała różowo włosa piękność.
- Ałć po takim czasie nie widzenia się spodziewałem się milszego przywitania. - Powiedziałem podchodząc do swojego miecza, następnie wyjąłem go z ziemi i włożyłem do kabury.
- Przepraszam, może masz i rację ale naprawdę się spieszę. - Powiedziała przebiegając na koniu obok mojego ramienia bardzo blisko. Nawet się nie ruszyłem.
- Ciekawe dlaczego tak się spieszysz?. - Powiedziałem do siebie chowając do końca miecz i od razu ruszyłem za nią. Była szybsza ponieważ miała konia ale na szczęście nie biegła daleko. Wybiegła z wioski i zatrzymała się na pagórku. Tam stało kilka ludzi na koniach i bez nich. Nie wiedziałem jeszcze kim są ale zaraz się dowiem.
- Przepraszam za spóźnienie ale spotkałam kilku szamanów po drodze i mnie spowolnili. - Odezwała się Sakura.
- Nie szkodzi..Coś w ostatnim czasie coraz więcej posłańców Diabła się kręci w tych okolicach. - Odezwał się mężczyzna na koniu po czym zeskoczył z niego tak jak i Panienka Haruno. Gdy tak biegłem w końcu dostrzegłem kolesia z którym gada Sakura.
- Przepraszam, że przeszkadzam ale chciałbym porozmawiać z tą panią. - Powiedziałem kiwając głową na Panienkę Sakurę.
- A kim Ty jesteś?. - Odezwał sie biało włosy podnosząc jedną brew.
- Nazywam się Takahiro Shinji.
- Sakura nie mówiłaś, że znasz takie osoby. - Odezwał się do Sakury.
- Nie wspominałam o tym?. W takim razie przepraszam Jiraiya-sama, może uznałam to za zbędną informacje. - Usprawiedliwiła się.
- To się pomyliłaś..To ciekawa informacja szczególnie że Ród Takahiro jest uznany za wymarły od kilku lat.
- Mogę Cię porwać?. - Zapytałem retorycznie po czym przechwyciłem jej rękę i pociągnąłem za sobą jednak nagle jakiś koleś zatarasował mi drogę. Pojawił się z nieba.
- Możesz ją puścić i odejść?. - Spytał blond koleś.
- Blondasku odejdź łaskawie. - Odezwałem się chcąc ruszyć dalej ale blondas zatrzymał mnie ręką, która przyłożył do mojej klatki.
- Nie słuchasz.. - Wymamrotał po czym nagle ktoś wyrwał mi Sakurę z ręki a gdy chciałem zobaczyć kto to nie zdążyłem ponieważ potężna siła wiatru zwaliła mnie z nóg, odleciałem na sporą odległość. -Co to było do cholery?!. - Pomyślałem łapiąc się za klatkę ponieważ bardzo mnie bolała. Nagle podbiegła do mnie Panienka Haruno.
- Przepraszam za Naruto ale jest przesadnie ostrożny co do obcych. - Odezwała się pomagając mi wstać.
- To on mnie tak załatwił?. - Spytałem zdziwiony.
- Tak. - Oznajmiła po czym przypomniało mi się jak ktoś mi ją wyrwał z ręki.
- Kto mi Cię wyrwał?.
- Też Naruto. - Powiedziała po czym dwóch blondasków pojawiło się obok Sakury a do tego byli tacy sami.
- Co to?1. - Zmarszczyłem brwi.
- Naruto i jego klon. - Wyjaśniła po czym jeden z nich zniknął. - Naruto mógłbyś być delikatniejszy dla mojego znajomego?.
- To Ty go znasz?. - Zdziwił się.
- A jak myślisz czy jakbym go nie znała to pozwoliłabym mu złapać mnie za rękę?.
- No nie. - Oznajmił.
- No właśnie.. - Wkurzyła się.
- Wybacz, nie wiedziałem, że się znacie. - Odezwał się do mnie. - Jestem Uzumaki Naruto strażnik Zamku Wiatru. - Przedstawił się.
- Miło poznać ja jestem Takahiro Shinji.
- Takahiro?. A to ciekawe..
- Naruto!. - Uniosła lekko głos na niego ale nie wiedziałem czemu.
- Dlaczego dwóch strażników się ze sobą spotkało?. - Spytałem po czym reszta osób dołączyła do nas.
- Ponieważ mamy sojusz i musimy obgadać pewne kwestie. - Wyjaśnił dziwnie wyglądający biało włosy mężczyzna.
- A Ty kim jesteś?.
- Jiraiya Władca Zamku Wiatru. - Oznajmił.
- Przepraszam nie wiedziałem.. - Okazałem skruchę po zlekceważeniu tak ważnej osoby. - Ale dlaczego sam władca pojawił się w takim miejscu?. - Zdziwiłem się. Coś mi tu nie grało.
- Młody Takahiro, daj nam porozmawiać z Sakurą potem z nią się spotkasz sam ją przyprowadzę do Ciebie, zgoda?. - Zaproponował.
- Dobrze, ale jak mnie znajdziecie?. - Zapytałem.
- O to się nie bój poradzę sobie. - Wyjaśnił. - A teraz się oddalimy. - Dodał po czym powstał potężny podmuch wiatru. Był tak silny że nic nie widziałem ale gdy się skończył ich już nie było.
- Cóż za potężna kontrola Domeny Wiatru.. - Spostrzegłem po czym ruszyłem z powrotem do wioski tym razem spokojnym krokiem. Doszedłem do wioski i udałem się do parku. Położyłem się obok drzewa obierając się i zacząłem czytać książkę.

Dwie godziny później.

- Witaj. - Powiedziała różowo włosa po czym wzięła mi książkę na dół.
- Długa była ta rozmowa. - Zauważyłem.
- Przedłużyło się. - Powiedziała siadając obok mnie. - Nie powinieneś być teraz w Zamku Ognia i nie powinieneś kogoś ratować?. - Spytała.
- Byłem lecz gdy tam dotarłem mój przybrany ojciec leżał nieżywy w celi..
- Moje kondolencje..taki mi przykro. - Pocieszała mnie. - A wiesz kto go zabił?.
- Popełnił samobójstwo. - Wyjaśniłem.
- Rozumiem, a więc co tu robisz?. Przecież mieszkasz daleko stąd. - Zauważyła.
- Pomagam znajomym. Zatrzymałem się kilka kilometrów na północ o tam. - Wskazałem mniej więcej miejsce mojego tymczasowego zamieszkania.
- Hmm, w tamtym kierunku nie ma zbyt wiele oprócz małego gospodarstwa i kilku domków. - Myśli Haruno. - Długo ich znasz?.
- W sumie to nie ale oni pomogą mi a ja im.
- No to dobrze, uważaj tam na siebie. - Powiedziała wstając.
- Jeszcze pomyślę że jestem ważną osobą dla Ciebie.
- A czemu miałbyś tak nie myśleć?. - Spytała szybko.
- Bo uznałaś, że jestem zbędną informacją.. - Przypomniałem lekko zirytowany.
- Przestań, czy wszystkim musze mówić co myślę. Nie każdy musi wiedzieć jak jest. - Wyjaśniła. - A teraz pora już na mnie, robi się powoli ciemno a musze dotrzeć jeszcze dziś do następnej wioski a sam wiesz że jest ona kawałek stąd. - Dodała krocząc do swojego konia.
- To nie należy do tych dłuższych spotkań?. - spytałem.
- Niestety jak jestem w drodze to nie mam zbyt wiele czasu ale jak będziesz miał czas to przybądź do Zamku Ziemi spędzimy tam więcej czasu. - Zaproponowała.
- Na pewno tam również mnie przywieje.
- Milo by było. - Powiedziała. - Do zobaczenia. - Dodała a ja szybko zwolniłem czas skoczyłem przed twarzą Panienki Sakury a będąc do góry nogami lekko pocałowałem ją w usta po czym spadłem na nogi przywracając normalne tempo.
- Do zobaczenia. - Odezwałem się a ona pognała. Ja również musze spadać. Nie mam zamiaru biec przez ciemny las więc ruszyłem po konia. Kilka minut zajęło mi dotarcie do boksów. Wyprowadzili mojego konia po czym wskoczyłem na niego, ponieważ wcześniej go osiodłali i ruszyłem z powrotem do gospodarstwa Yamanaka. Gdy byłem już na głównej drodze ruszyłem cwałem aby nie tracić czasu za nim się ściemni całkiem.

Gospodarstwo Yamanaka.
Godzina dziewiętnasta.

Wbiegłem na gospodarstwo po czym zwolniłem dopiero przed boksem. Zeskoczyłem z Jinpachi'ego po czym zdjąłem siodło a następnie wyczesałem mu grzywę. Zajęło mi to chwilę po wszystkim wprowadziłem go do boksu zamykając drzwiczki jak wyszedłem. Podniosłem wcześniej zrzucony plecak na ramię i ruszyłem do wejścia do domu pana Yamanaka. Na terasie czekała na mnie Ino.
- I jak podróż do wioski?. - Spytała na wejściu.
- Dobrze wszytko, co chciałem zrobiłem. - Oznajmiłem stając przed nią. - Mogę wejść do domu?.
- A co takiego robiłeś?. - Spytała.
- Wpuścisz mnie do domu czy będziesz dalej przesłuchiwać na tarasie?. - Zapytałem podnosząc jedną brew do góry.
- Wiesz chłopcy poszli na trening w terenie a tata wróci dopiero za godzinę. - Powiedziała kusząc mnie swoim ciałem.
- No i?. - Spytałem niby obojętnie.
- Możemy to dobrze wykorzystać. - Oznajmiła słodko.
- Skoro chcesz. - Oznajmiłem więc udaliśmy się do domu a następnie do sypialni. Ciągle byliśmy przyklejeni do siebie. Całowaliśmy sie i pragnęliśmy siebie wzajemnie. Wylądowaliśmy w łóżku już rozebrani po czym zaczęliśmy działać i ponieśliśmy się namiętności jak w nas była. Gdy oboje doznaliśmy ukojenia i spełniliśmy swoje potrzeby wskoczyliśmy razem do wanny. Tam również doszło do czegoś ale już nie tak długo jak za pierwszym razem. Gdy oboje się wykąpaliśmy i ubraliśmy Ino zauważyła że jej tata będzie za kilka minut więc ruszyła do kuchni zrobić kolację więc postanowiłem jej pomóc. Dotarliśmy do kuchni i zaczęliśmy wspólnie coś pichcić. Po kilku minutach do jadalni wszedł starszy Yamanaka z koszykiem grzybów.
- Witajcie. - Odezwał się.
- Sporo tych grzybów. - Pochwaliłem zbiory blondyna.
- No znalazłem dobre miejsce, jest tam ich jeszcze trochę ale nie miałem już miejsca. - Wyjaśnił.
- Spokojnie raczej nikt ich nie zabierze. - Zauważyła Ino po czym do jadalni weszli Choji i Kiba. Kiba oczywiście widząc mnie obok Ino wkurzył się.
- Kiba nie chce za każdym razem tego słuchać więc już Ci mówię zamknij się. - Powiedział Inoichi a Inuzuka się zgasił i nawet nic nie odpowiedział tylko zajął miejsce przy stoliku jadalnym. Po kilku minutach posiłek był gotowy więc wraz z Ino podaliśmy go i sami również zasiedliśmy przy stole i razem konsumowaliśmy wszyscy swoje posiłki. Po zjedzeniu kolacji pan domu zarządził że Kiba i Choji zmywają a ja i Ino mamy wolne. A sam Inoichi wziął grzyby aby je zrobić. My siedzieliśmy i gadaliśmy, Inoichi był zajęty grzybami a Kiba i Choji zmywali po kolacji potem dołączyli do nas i włączyli się w rozmowę. Siedzieliśmy tak do później nocy po czym wszyscy udaliśmy się spać. Oczywiście po godzinie gdy każdy był już w pokoju i spał Ino przyszła do mnie i położyła się wtulając się we mnie.
- A co jak tata nas nakryje w końcu?. - Spytałem szeptem.
- Trudno, tak mi się lepiej i spokojniej śpi. - Oznajmiła przytulając się bardziej. Nie protestowałem ciepło drugiej osoby było mi na rękę ale czy na pewno musi być to Ino?. Wcześniej nie mogłem przestać myśleć o Sakurze teraz spodobała mi się również Ino i doszło między nami do czegoś w sumie z jej inicjatywy ale zawsze. Muszę zaprzestać myśleć o dwóch i skupić się na jednej. Więcej czasu spędzam z Ino i przez najbliższy czas tak zostanie ponieważ musze ich trenować ale później wyruszę od razu do Zamku Ziemi a tam spędzę trochę czasu z Sakurą i zobaczę jak to się ułoży.
- Ino mam pytanie?. - Powiedziałem cicho.
- Pytaj. - Szepnęła.
- Chcesz aby coś miedzy nami było?.
- Hmm, powiem tak bardzo Cię lubię a może nawet coś więcej ale nie chce się wiązać jeszcze z nikim.
- To dlaczego się ze mną kochasz?. - Zdziwiłem się.
- Bo jesteś przystojny a po za tym dawno tego nie było w moim życiu więc postanowiłem to zrobić z Tobą. Wiem że podoba Ci się inna dziewczyna to widać, ale nie jesteście jeszcze razem więc nie masz się czego bać. To tylko sex. - Wyjaśniła wszytko. Kamień spadł mi z serca. Nie odezwałem się więcej tylko oboje poszliśmy sapać.

1 komentarz:

  1. Mocny rozdział. Shinji jest dobry xD jedną przeleciał, drugą pocałował, a potem wrócił do pierwszej i znowu przeleciał (dwukrotnie!). Hahaha, dobre.
    "- Sporo tych grzybów." - przeczytałam: sporo tych pogrzebów. xD
    Tak, skupiaj się na jednej, dobrze powiedziane :) ale nie robi nic złego. Relacja sex-przyjaciel nie wzięła się znikąd, a z Sakurą przecież nie jest. Gdyby był z jedną z nich i wciąż robił coś innego z tą drugą, to już zupełnie inna sprawa... :D
    Awww, Naruto w roli dobrego przyjaciela i opiekuna jest taki boski <3 ciekawe, kiedyś aż tak bardzo go nie lubiłam... Och, cóż. Może dlatego, że od jakiegoś czasu gustuję w blondynach?
    W każdym razie rozdział świetny i czekam na next! :D
    Sayo~~
    P.S. Nie mogę się doczekać wyjaśnienia relacji Sasuke i Sakury ^^

    OdpowiedzUsuń