sobota, 7 listopada 2015

Rozdział 21 "Nauczyciel."

Trzy Tygodnie Później.

- Shinji robisz coraz więcej postępów. - Pochwalił mnie Uchiha.
- Dzięki.
- Nawet latanie już prawie opanowałeś do perfekcji.
- Na dziś chyba koniec?. - Spytałem.
- Tak, pora aby wyruszył naprawić to co kiedyś zrobiłem. - Rzekł.
- A gdzie chcesz się udać?. - Spytałem z ciekawości.
- W różne miejsca, w których kiedyś byłem. - Wyjaśnił szybko. - Jak wrócę to dokończymy trening a do tego czasu trenuj sam. - Dodał po czym ruszył w kierunku wyjścia z Zamku.
- Nie pożegnasz się z innymi?. - Zdziwiłem się.
- Umówiłem się z nimi przed murami. - Wyjaśnił po czym znikł za rogiem. Ja postanowiłem pójść do Sakurishi, która trenowała z Ninigi'm.

Mury Zamku Ziemi.

- Cieszę się, że mogę znowu być waszym przyjacielem. - Zaczął Sasuke.
- My też, mam tylko nadzieje że w trakcie podróży się nie zmienisz ponownie na złe. - Oznajmił Naruto.
- To już za mną, bez obaw. - Zapewnił podchodząc do Sakury. - Przepraszam.. - Powiedział skruszony Uchiha.
- Za co? - Zdziwiła się Panienka.
- Za to, że ponownie muszę ruszyć zostawiając Cię..
- To miłe ale ja ruszam z Tobą. - Powiedziała.
- Jak to?. - Zdziwił się Sasuke.
- No chyba nie myślałeś, że pozwolę Ci na samotną podróż, głupek.. - Powiedziała ze śmiechem.
- Na Twoim miejscu nie walczył bym z nią. - Rzekł Nanadaime.
- Nie mam zamiaru. Ciesze się, że chcesz dotrzymać mi towarzystwa. - Oznajmił Uchiha.
- Ja również bym z wami wyruszył ale ktoś musi tu zostać i pomóc Shinji'emu w jego planach. - Wyjaśnił Uzumaki.
- Gdy wrócę nadrobimy wszystko, Naruto. - Powiedział Sasuke po czym Sakura wzięła go pod rękę i ruszyli. Naruto chwilę się im przyglądał po czym ruszył w kierunku Zamku.

Sala treningowa.

- Kochanie skończyłaś już trening?. - Spytałem.
- Tak. - Powiedziała.
- Okej jutro o tej samej porze. - Powiedział Ninigi po czym wyszedł z sali. Lubie go ale wkurzał mnie, ponieważ wiem co czuje do Sakurishi było to widać z daleka.
- Idziemy poszukać dobrego miejsca na moje marzenie?. - Spytałem.
- Oczywiście ale mam nadzieje, że tym razem uda Ci się polecieć?.
- Tak, Sasuke to świetny nauczyciel. Potrafię już dobrze sobie radzić w locie. - Powiedziałem po czym już mieliśmy wyjść z sali gdy usłyszeliśmy wybuch dochodzący z dworu. Od razu ruszyliśmy sprawdzić co się dzieje. Chwilę później dotarliśmy w miejsce wybuchu ale to co zobaczyłem to..
- H-Haku?. - Zdziwiłem się widząc Strażnika Zamku Wody w eskorcie dużej Armii Wody.
- Odpowiesz za to co zrobił Twój brat!. - Krzyknął.
- To nie jest wina Shinji'ego, że jego brat zabił waszego Władce! Zostawcie go!. - Powiedziała zdenerwowana Sakurishi.
- Nie obchodzi mnie to!. Ktoś musi za to odpowiedzieć!. To Twój brat więc Ty odpowiesz za niego!. - Wyjaśnił po czym uniósł prawą rękę do góry.
- Zaraz zaatakują. - Zauważyła Sakurishi.
- Wiem, zostaw to mi. Proszę odejdź kawałek. - Powiedziałem po czym ustawiłem się do pozycji walczącej. Następnie Haku szybko spuścił rękę na dół a jego armia ruszyła na mnie. Wbiłem się w nich jak w masło a oni atakowali mnie jednocześnie jednakże po treningu z Uchihą moje umiejętności walki są na tak wysokim poziomie, że nie zagrażali mi. Walka wyglądała mniej więcej tak:
Walka
Walka2
Walka3
Walka4
Po dosłownie czterech minutach cała armia Wody leżała pokonana a ja stałem kilka metrów przed Haku.
- J-Jak..Jak to możliwe!. - Krzyknął i ruszył na mnie. Ja stałem i czekałem na niego a gdy już zaczął mnie atakować to robiłem uniki po czym zacząłem też atakować. Zablokowałem jego potężne kopnięcie z góry ręką po czym drugą złapałem go, zrobiłem zamach jego ciałem po czym wbiłem go w ziemie. Następnie podniosłem go i serią uderzeń wyleciał daleko ode mnie. Zacząłem biec na niego. On się pozbierał i ponownie walczyliśmy w zwarciu. Powstrzymał moją serię uderzeń po czym sam chciał zaatakować z pięści ale zrobiłem unik i dostał w brzuch z kolana następnie się obróciłem i z prostego kopniaka dostał w plecy. Pozbierał się i uderzył z całej siły pięścią jednak zatrzymałem ten atak i szybkimi seriami a to z lewej a to z prawej dostał po twarzy i brzuchy. Następnie zrobiłem obrót w powietrzu i uderzyłem z kopa, ponownie odleciał na kilkanaście metrów.
- Kiedy stałeś się tak dobry w walce wręcz?!. - Zdenerwował się Haku.
- Ja udoskonalam swoje umiejętności, Ty nie?. - Spytałem spokojnie, nawet nie dyszałem ze zmęczenia tak jak on. Nie odezwał się tylko ruszył na mnie. Ja również ruszyłem i ponownie seriami uderzeni atakowaliśmy siebie wzajemnie lecz ja większość jego ciosów uniknąłem lub zablokowałem a on oberwał wszystkimi. Po ostatnim moim uderzeniu oszołomiłem go więc zaatakowałem całą falą uderzeń z pięści i kopniakami, padł na zimie.
- Wstań jeśli możesz. - Powiedziałem czekając honorowo aż się podniesie.
- Nie lekceważ mnie!. - Krzyknął wkurzony.
- Nie lekceważę, ja po prostu walczę honorowo. Po co mam Cię kopać jak leżysz?. - Spytałem spokojnie co go jeszcze bardziej wkurzyło. Wstał i w szale ruszył na mnie. Jest zbyt zaślepiony zemstą więc nie myślał trzeźwo podczas wyprowadzania ciosów. Sprawiło to że było mi łatwiej przewidywać jego ciosy. Gdy zablokowałem wszystkie jego ciosy zabrakło mu tchu więc się zatrzymał wtedy zaatakowałem kilkoma uderzeniami z pięści po czym uderzyłem z kopa. Wbił się w mur. Powoli podszedłem do niego.
- Jeśli teraz przestaniesz i porozmawiamy pomogę Ci. - Rzekłem lecz nie chciał mnie słuchać. Wyrwał się ze ściany i dalej atakował przypadkowymi ciosami. Strasznie się przy tym męczył. Unikałem wszystkich jego ciosów a jak było trzeba blokowałem. Przestałem atakować.
- Dlaczego nie walczysz!. - Wkurzał się coraz bardziej.
- Nie odczuwam takiej potrzeby.
- Więc zginiesz!. - Zagroził po czym pierwszy raz mnie trafił w twarz. Szorowałem nogami po ziemi lecz nie upadłem. - Ale ma parę w tej swojej chudej ręce. - Pomyślałem po czym ruszyłem na niego atakując. Oberwał bardzo mocno po czym ostatni cios trafia w żebra. Połamałem mu kilka po czym jęknął a ja kopnąłem go aby odleciał. Leżał na ziemi i trzymał się za połamane miejsce.
- Uspokój się i pogadajmy. - Dalej próbowałem go przekonać słowami.
- Nie mamy o czym rozmawiać. - Powiedział po czym odczułem lekką wilgoć. Zauważyłem jak wokół niego tworzyła się jakaś skorupa lub bardziej pancerz czy coś w tym stylu. Wszystko to robiło się z wody. Jednak się pomyliłem to co on tworzył to był pewnego rodzaju potwór zrobiony z wody. Był w jego brzuchu. Postać ta przyjęła humanoidalną formę gigantycznego rycerza.
- Eh.. No to nici z rozmowy.. - Powiedziałem po czym przyjmowałem Boską Formę. Gdy ten proces się zakończył, wyleciałem ku górze i lewitowałem przed nim.
- Boska Forma?. - Zdziwił się ale nie wyczułem aby się wystraszył. - To nie istotne. - Dodał po czym walka się rozpoczęła ale nie miałem zamiaru walczyć z nim długo ponieważ im dłużej walczymy tym więcej zniszczeń więc..
- Yin i Yang: Hankei. - Powiedziałem po czym z czoła wystrzelił mi cienki fioletowy promień, który zniszczył jego potwora z wody. Haku padł na ziemie a ja podleciałem do niego i przystawiłem mu miecz do gardła.
- To koniec.. - Oznajmiłem.
- Jestem gotowy na śmierć..to godna śmierć.. - Rzekł czekając aż dokończę. Ale ja wcale nie miałem takiego zamiaru.
- Haku...mam dla Ciebie propozycje..Nie chcę Cie zabijać..Chcę pogadać. - Powiedziałem. - Porozmawiamy?. - Spytałem.
- O czym?.
- O moim marzeniu, pomożesz mi go zrealizować o ile zechcesz. Przedstawię Ci szczegóły w zamku. - Powiedziałem wracając do macierzystej formy po czym zamiast miecza na gardle podałem mu rękę aby pomóc mu wstać. Chwile się wahał ale w końcu podał mi rękę.

                                                                                 ***

Dwie godziny później.
Salon Lady Tsunade.

- Podoba mi się to co mówisz lecz uważasz, że Ci się to uda?. - Spytał.
- Pewny nie jestem ale mam nadzieje. Z pomocą przyjaciół i pewnymi mocami zrealizujemy ten plan. - Oznajmiłem. Haku zamyślił się na chwilę po czym się odezwał.
- Zgoda ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?. - Spytałem po czym doszliśmy do konsensu.

Stara Główna Baza Sasuke.

Sasuke wraz z Sakurą stanęli przed bramą wejściową do bazy.
- Na pewno chcesz wejść tam ze mną?. - Spytał Uchiha.
- Nie po to szłam z Tobą aby poczekać przed drzwiami. - Odezwała się po czym bez słowa przekroczyli próg bazy. Przedzierali się przez wąski korytarz aż wyszli na ogromny podziemny plac z którego odchodziły inne korytarze.
- Tędy. - Rzucił Sasuke po czym ponownie ruszyli. Dotarli przed duże metalowe drzwi. Uchiha dotknął ich po czym zaczęły się otwierać. Gdy mogli już wejść do pomieszczenia zrobili tak. Czekał tam na nich gość.
- Sasuke?. Co ona tu robi?. - Zdziwił się Jugo.
- Jugo to koniec..Ewakuuj się stąd bowiem chcę zniszczyć to miejsce i wszystkie inne bazy. - Wyjaśnił.
- Coś się zmieniło?. - Spytał.
- Tak, bardzo dużo. Jesteś wolny. Wypuszczam Cię z klatki. - Rzekł Uchiha. Sakura się zdziwiła w jaki sposób Sasuke go traktuje.
- Ale ja nie chcę. Jesteś moją klatką bez niej oszalałbym dobrze wiesz. - Powiedział a Haruno jeszcze bardziej się zdziwiła.
- dobrze skoro tak to pójdziesz z nami. - Oznajmił Sasuke po czym w trójkę wyszli z bazy a Uchiha za pomocą Siły Yin zniszczył doszczętnie bazę.
- Co teraz?. - Spytał Jugo.
- Idziemy dalej naprawić to co zrobiłem. - Powiedział i ruszył.
- Sasuke czekaj. - Odezwała się Sakura.
- O co chodzi?. - Zdziwił się Uchiha.
- O co chodzi z tą klatką?. - Spytała.
- Jugo jest eksperymentem Orochimaru nie bez powodu. Bowiem Jugo ma w swojej krwi komórki Przeklętej mocy, tej samej mocy, którą mam ja. Moja Demoniczna forma pochodzi z jego komórek w pewnym sensie. Jugo nie potrafi sam zapanować nad tym co w nim siedzi więc ja jestem jego "klatką", która trzyma go w ryzach. - Wyjaśnił. Sakura już się nie odezwała. Zrozumiała słowa Sasuke po czym ruszyli dalej.

Gdzieś na nieznanych terenach.

- To jest to miejsce, którego szukaliśmy. - Powiedziałem patrząc na ten piękny widok.
- Shinji to miejsce jest wspaniałe. - Oznajmiła Sakurishi przytulając mnie.
- Tu zacznie się nowy etap naszego życia, kochanie. - Rzekłem lądując w samym środku tego pięknego miejsca.
- Zaczynamy od jutra?. - Spytała a ja uniosłem ręce do góry.
- Zaczniemy już dziś!. - Oznajmiłem stanowczo po czym zacząłem realizować swój plan.

Piekło.

- Szefie, posiadamy już większość Bijuu. Brakuje nam tylko Siedmio i Dziewięcioogoniastego. - Przedstawił sytuacje Kisame.
- Dobrze, powiedz Tobi'emu* żeby znalazł Siedmio-ogoniastego i sprowadził mi go tu. - Powiedział stanowczo Pain.
- Oczywiście. - Rzekł po czym wyszedł z gabinetu Diabła.

--------------------------------------------------------------------------------------
*Tobi - W moim opowiadaniu nie jest to ani Madara Uchiha ani Obito Uchiha. Pod maską kryje się zupełnie kto inny ale tego dowiecie się w kolejnych rozdziałach.

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział :)
    Szkoda mi Haku. Tak naprawdę nie chciał źle, po prostu pragnienie zemsty zaślepiło go do tego stopnia, że wybrał pierwszego lepszego do odreagowania. Cieszę się jednak, że Shinji to dobry człowiek i nie miał mu tego za złe oraz że go nie zabił. To był dobry krok :)
    Sasuke sprząta bałagan, którego narobił - super. Bierze odpowiedzialność za swoje uczynki. Jeszcze lepiej, że Sakura jest z nim - dzięki temu ma przy sobie kogoś, kto go wspiera. Mam nadzieję, że już nic ich nie poróżni :D I Jugo zabierają ze sobą... To może być ciekawe ^^
    W piekle nie próżnują... Zapowiada się kolejna bomba :D z pewnością nie będę się nudzić :D jestem ciekawa, kto kryje się pod maską Tobiego... Czyżby brat Shinjego? Nie mogę się doczekać, aż się dowiem :3
    Czekam na next!
    Sayo~~

    OdpowiedzUsuń